czwartek, 10 września 2015

Wychowywanie czy orka?



Jakieś to trudne. 
Jakież trudne jest wychowywanie dzieci
Za cholerę nikt mnie nie uprzedzał, że to taka orka. Niby moja Mama zawsze powtarzała, że wychowywanie mnie to „orka na ugorze”, ale po prawdzie uważałam, że przesadza. Co więcej, mając własne dzieci przekonuję się coraz bardziej, że przesadzała! Ja to dopiero mam wyzwanie!!!

Z najstarszą latoroślą – zdaje się – najgorsze mamy za sobą

Teraz do gimnazjum poszli Chłopcy. I zderzyli się boleśnie z rzeczywistością. Rzeczywistością, o której im mówiliśmy…

Sześć lat szkoły podstawowej upłynęło im na beztrosce i kombinowaniu jak tu przechytrzyć wszystkich i się nie uczyć. Mówiliśmy im o szansach, o przyszłości o satysfakcjonującym życiu, które można wieść (znacznie łatwiej) mając ciekawą, dającą radość, pracę, zabezpieczającą materialnie choćby na tyle, żeby strach o jutro nie zatruwał głowy i serca. Do tego jednak TRZEBA się uczyć. Z początkiem szóstej klasy, uprzedzaliśmy, że to rok, kiedy mają szansę powtórzyć przed egzaminami do gimnazjum wszystko, uzupełnić to, czego nie wiedzą, czego nie nauczyli się do tej pory. Efekt?... że zacytuję Adasia Miauczyńskiego "jak krew w piach" (za wikicytatami):

Adam: Może powtórzymy angielski?
Sylwek: Nie, no co ty, tato?
Adam: A odmień „być”.
Sylwek: No, daj spokój.
Adam: No odmień, no.
Sylwek: Weź się, tato.
Adam: No. Bo nie odmienisz.
Sylwek: Taa, nie odmienię.
Adam: No to odmień. No: I.
Sylwek:I.
Adam:Am.
Sylwek:Am.
Adam:I am.
Sylwek: No wiem, I am.
Adam:You are.
Sylwek:You are. No, sam powiem.
Adam: Ale nie mówisz.
Sylwek: Bo ty...
Adam: Co ja? Co ja?
Sylwek: Mnie stresujesz.
Adam: Ja cię stresuję, kurwa?! Uczysz się tego piąty rok w szkole i na kursach, i wszystko to jak krew w piach!
Sylwek: Taa, krew, od razu.
Adam: I bo czego to jest odmiana?
Sylwek: No jak czego?
Adam: No, jakiego słowa?
Sylwek: No słowa, normalnie.
Adam: Posiłkowego!
Sylwek: No.
Adam: Jakiego?!
Sylwek: Posiłkowego.
Adam: Jakiego posiłkowego?! To...
Sylwek:Am?
Adam:To be, kurwa, or not to be! O tym też nie słyszałeś?!

Tymczasem zderzyli się z rzeczywistością szybciej niż się spodziewali. Wiedząc, że posłanie ich do gimnazjum w rejonie (jednego z trzech ostatnich w województwie!) to oczywiste zmarnowanie i totalny brak jakichkolwiek szans za to gwarancja megakłopotów - przemeldowaliśmy ich do moich rodziców. Dzięki temu jeden ze stołecznych rejonów musiał ich przyjąć. Wybrali sobie profilowane klasy. Jeden matematyczno-informatyczną, bo matematykę lubi i chce być inżynierem, drugi - urodzony aktor i trefniś - wybrał profil artystyczno-humanistyczny. W błogim przeświadczeniu, ze oto Chłopcy zaczną swe pasje realizować pod uważnym okiem zaangażowanych pedagogów, którzy na pewno pomogą im rozwijać ich zainteresowania, przeżyliśmy wakacje. Na marginesie, naprawdę udane, bo i słońca pod dostatkiem i dużo byliśmy ze sobą wszyscy w Piątkę.

Pierwszego września grom z jasnego nieba! Chłopcy przeniesieni do jednej, do tego ogólnej klasy. Chętnych do klas profilowanych było wielu, decydował wynik egzaminu gimnazjalnego. Najpierw się wściekliśmy, po chwili zaczęliśmy myśleć realnie. Pragmatyzm wziął górę. Nie ma co się oszukiwać, w klasie o wysokim poziomie Chłopcy nie tylko będę mieli znacznie pod górkę, to do stresu rozwojowego dołożymy im stres związany z niską samooceną i borykaniem się z etykietką słabych jeśli nie najgorszych w klasie uczniów. Poza tym fakty są nieubłagane. Otrzymali słabe wyniki na egzaminie – to takie są tego teraz rezultaty. 
Chłopcy dopytywali, czy coś z tym zrobimy, bo oni chcą, bo jak to tak ich przenieść, przecież oni sobie wybrali itp. itd. Ostatecznie wczoraj czara goryczy się przelała. Obaj zaczęli stroić fochy na to, że zaganiamy ich do nauki (umówmy się, na razie to light, chodzi przede wszystkich o odrabianie lekcji i czytanie kolejnych, przerabianych tematów z podręczników). Argumenty że wakacje się skończyły, że zaczęła się nauka a żarty dawno się skończyły – jak przewiduje standard - mieli w nosie. 

Ostatecznie wytoczyliśmy fundamentalny argument w tej dyskusji.

- Odpowiedzcie sobie Chłopcy, dlaczego zostaliście umieszczeni w klasie ogólnej a nie w wybranych przez was profilowych? To właśnie efekt jednej z tych życiowych szans, której nie wykorzystaliście. Którą bezpowrotnie straciliście. To początek, jeszcze kilka wyborów przed wami. Jednak jeśli nie będziecie się uczyć TERAZ, kolejne będą znikać wam sprzed nosa. Nie uczycie się dla nas. Uczycie się dla was, dla waszej przyszłości. Od tego zależy co będziecie w życiu robić czy  to, o czym marzycie, gdzie będziecie mogli się realizować czy też będziecie z trudem walczyć o każdy dzień, o przetrwanie i o godność.

B. – jak to typowe dla niego – nieco się przeraził i zadeklarował, że bierze się do roboty (inżynier), K. z nadąsaną miną i oczami pełnymi łez (aktor) poszedł do swojego pokoju.

Wiem, że jeszcze setki godzin takich rozmów przed nami, martwi mnie jednak, że mam poczucie nieskończonej jałowości naszych wysiłków. Dlaczego tak trudno przemówić dzieciom do rozumu? Dlaczego tak ciężko je zmotywować, zachęcić do nauki, do odnoszenia sukcesów, do wysiłku?

Najgorsze jest to, że  nasze Dzieciaki mają realny potencjał. To są inteligentni (ale leniwi – typowe…), wrażliwi, empatyczni i obdarzeni wyobraźnią chłopcy! 

Czy to my robimy błędy, czy też szkoła (jak ja nie cierpię naszego systemu szkolnego!) nie jest w stanie rozwinąć w naszych dzieciach umiejętności uczenia się?…

Prawdziwa orka na ugorze.

A przy okazji; nie miałam pojęcia, że słowo wychowywać ma tyle synonimów (za www.synonim.net):  apostołować, belfrować, brać coś pod swoje skrzydła, brać kogoś pod swoje skrzydła, brać w opiekę, chować, chuchać i dmuchać na kogoś, cywilizować, dawać komuś wykształcenie, dawać na coś baczenie, dawać na kogoś baczenie, dbać, dochowywać, dogadzać, doglądać, dopatrywać, dopieszczać, douczać, edukować, edukować kogoś, formować, hodować, hołubić, humanizować, instruować, interesować się, kierować, krzewić cywilizację, krzewić kulturę, kształcić, kształtować, mamuśkować, matkować, mieć coś pod okiem, mieć coś pod opieką, mieć coś w swojej pieczy, mieć hodowlę, mieć kogoś pod okiem, mieć kogoś pod opieką, mieć kogoś w swojej pieczy, mieć na coś baczenie, mieć na kogoś baczenie, mieć nad czymś nadzór, mieć nad czymś opiekę, mieć nad kimś nadzór, mieć nad kimś opiekę, modelować, myśleć, nauczać, niańczyć, nie patyczkować się, nie pieścić się, nieść kaganek oświaty, obskakiwać, obznajamiać, ociosywać, odchowywać, ogładzać, ojcować, okrzesywać, opiekować się, opiekować się dbać, opiekować się kimś, osobowość formować, oświecać, otaczać coś pieczą, otaczać kogoś opieką, otaczać kogoś pieczą, otaczać kogoś troską, otaczać opieką, pamiętać, pamiętać o kimś, piastować, pielęgnować, pilnować, poduczać, poskramiać, posyłać kogoś do szkół, pouczać, pracować nad kimś, przechowywać, przekazywać komuś wiedzę, przeszkalać, przygotowywać, przysposabiać, przyuczać, rozciągać nad czymś nadzór, rozciągać nad czymś opiekę, rozciągać nad kimś nadzór, rozciągać nad kimś opiekę, roztaczać opiekę, roztaczać sprawować nad czymś nadzór, roztaczać sprawować nad czymś opiekę, roztaczać sprawować nad kimś nadzór, roztaczać sprawować nad kimś opiekę, rozwijać, sprawować nad czymś nadzór, sprawować nad czymś opiekę, sprawować nad kimś nadzór, sprawować nad kimś opiekę, szerzyć cywilizację, szerzyć kulturę, szkolić, temperować, troszczyć się, troszczyć się o kogoś, trzymać dyscyplinę, trzymać krótko, trzymać w ryzach, uczłowieczać, uczyć, uczyć kogoś dobrych manier, udzielać komuś lekcji, ukulturalniać, urabiać, usługiwać, uszlachetniać, utrzymywać, wdrażać, wpływać, wprowadzać cywilizację, wprowadzać kulturę, wychowywać w dyscyplinie, wykładać, wykształcać, wyprowadzać, wyprowadzać kogoś na ludzi, wywierać wpływ, wziąć w opiekę, zajmować się,

środa, 2 września 2015

Witaj szkoło ;)



Nowy rok szkolny rozpoczęty. Odkąd mam dzieci, zupełnie inne towarzyszą mi emocje w związku z tym faktem. Do tego dzisiejszy pierwszy września jest szczególny także dlatego, że K poszła do szkoły średniej a Chłopcy do gimnazjum.  Ależ te dzieciaki rosną!

Dla K. podręczniki i zeszyty kupione – portfel przeżył krótki zawał, ale dziecko zostało wyposażone i odstawione do internatu. Chłopcom podręczniki funduje Podatnik. Wspaniale. To dobrze, że wreszcie lobby wydawnicze przestaje dyktować swoje warunki. Co prawda już słyszę głosy malkontentów (choćby moja Mama), że gminy za późno dostały pieniądze, że szkoły nie zdążą, że to pic na wodę. U nas w szkole wszystko gra, a jeśli gdzieś są faktycznie problemy to przejściowe, bo ukaz jest i zadanie będzie zrealizowane. Posłuchałam narzekania, wyrzekania itp. ostatecznie na moje pytanie gdzie są 3 miliony mieszkań – usłyszałam, że nie można tego porównywać… Aha.

Piękne lato się kończy – nie pamiętam takiego pięknego w cały swoim życiu.
Tyle słońca, ciepełka, jakiejś pozytywnej energii. C U D O W N I E.  

A narzekań tych, którym nasze tropikalne temperatury przeszkadzają, przyznam, nie mogę słuchać. Ja napawam się każdą chwilą i ładuję akumulatory. Nie raz te wspomnienia ratowały mnie marznącą na przystanku zimą. Gdy siecze w twarz zmrożony śnieg, gdy brodzę po kolana w śniegu, żeby dojść do cywilizacji – sięgam po te wspomnienia i niemal fizycznie czuję, że temperatura się podnosi.
W ogóle jestem jakaś taka pozytywna. A co? A może na przekór wszystkim malkontentom…

Do tego dostałam od Z. prezent. Pracował nań 3 miesiące i wykonał mi własnoręcznie przepiękny, ośmiometrowy maszt flagowy (najwyższy w powiecie J ). Flaga wisi. Zgodnie z przepisami, w nocy jest oświetlona, więc nie musi być opuszczana po zmroku. Jest pięknie!
A na marginesie jeszcze: w sposób nieuprawniony zostało wykorzystane zdjęcie mojego kurnika i zamieszczone na stronie jednego z Gminnych OPS. Zareagowałam, przeprosiny i rekompensatę otrzymałam. Pięknie. Wiara w ludzi trzyma mnie przy życiu w tej zwariowanej rzeczywistości.

PS. Z pszenicą... już nie tak ortodoksyjnie :) Ciasto drożdżowe, placek ze śliwkami, makarony... Ale tam, gdzie się da, unikam ;)

środa, 17 grudnia 2014

Pszenico... nie wracaj... pleaaaaaase



Dobrze, przyznam się… bywa ciężko

Zaczynam śnić o… pszenicy.

Jak to się zaczęło?

11 sierpnia zaczęłam nową pracę. W wakacje natomiast wpadła mi w ręce książka Williama Davis’a „Dieta bez pszenicy”.  Zaraz potem "Kuchnia bez pszenicy".
 
Czytałam z wypiekami na twarzy i na bieżąco dzieliłam się z Zet wyczytanymi rewelacjami.  W głowie mętlik. Stwierdziłam: nowa praca, nowe życie :) 
I… postanowiłam odstawić pszenicę.
Z. obiecał dotrzymać kroku (choć mu nie wierzyłam ;) ). Właśnie minęło 4 miesiące na diecie bez gliadyny (składnika pszennego glutenu – sprawcy wszystkich nieszczęść). 
A u nas? ZMIANY!

Zgodnie z zapewnieniami autora, płynącymi z bogatego klinicznego doświadczenia liczyliśmy na cudowne uzdrowienie naszych steranych dotychczasowym, pszennym życiem ciał. Okazało się, że niemal wszystko sprawdziło się w praniu. Zniknęła ociężałość po jedzeniu, stawy znowu zaczęły działać, ciało zyskało lekkość (u Z dosłownie, bo po 6 tygodniach bezpszennej diety stracił 10 kg! bez żadnych dodatkowych wyrzeczeń!!!). 
Rano budzimy się niezardzewiali, poprawił mi się wzrok (zdarza mi się czytać bez okularów, a ostatnio nie było już to możliwe), Zet zaczął śnić a ja polubiłam spacery.

I wszystko gra i buczy jak mawiają starożytni górale, tylko… że ja… marzę o tagliatele… i o pierogach… i o uszkach… Wszystko przez te święta!!
Cóż, już usłyszałam, że jestem cienias i się poddaję. Żeby była jasność: NIE PODDAŁAM SIĘ!!! … jeszcze ;)
 Co więcej, wiem, że dyspensa skończyłaby się smutno: bólem brzucha (bo już wymieniła się flora bakteryjna) i złym samopoczuciem :( Ale i tak nie wiem czy jak pojedziemy do naszych Przyjaciół do Toskanii (cały czas wyjazd w planach Asiulka!) zdołam się oprzeć włoskiej pizzy, włoskiej paście i bruschetta’ie. Czas pokaże... 
Póki co wiskamy z Zet sieć i wyszukujemy smakowitych przepisów, w których konsekwentnie – jak dotąd – mąkę pszenną zastępujemy innymi. A bogactwo przeróżnych mąk jest niesamowite! Naprawdę.

Myślę także, że wkrótce powrzucam jakieś przepisiki  już przez nas wypróbowane. Bezpszenne i pyszne.